Kiedy na początku maja bieżącego roku, prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wycofał swój kraj z porozumienia nuklearnego z Iranem, cały świat na chwilę wstrzymał oddech, nie mając pewności jakie tak naprawdę zmiany ten ruch przyniesie za sobą dla globalnej polityki. Wspomniane porozumienie, znane w oficjalnej nomenklaturze jako Joint Comprehensive Plan of Action (pol. Wspólny Kompleksowy Działania) zostało zawarte 14 lipca 2015 roku w Wiedniu pomiędzy Iranem i grupą sześciu mocarstw z całego świata; w skład której wchodziło pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ (USA, Francja, Rosja, Wielka Brytania i Chiny) oraz Niemcy. Oficjalnie, według jego założeń, miało ono doprowadzić do poluzowania amerykańskich sankcji gospodarczych nałożonych na Iran w zamian za udzielenie społeczności międzynarodowej gwarancji dotyczących ograniczenia i ustanowienia sprawnego systemu kontroli nad tamtejszym przemysłem nuklearnym. Umowa ta, stanowiąca w swej istocie jedno z największych i najbardziej podręcznikowych dokonań, należących do kanonu osiągnięć współczesnej dyplomacji, została w jednej chwili, poprzez jednostkową decyzję, podeptana i podarta na strzępy. Przekreślona. I to przez kogo? Przez człowieka będącego ucieleśnieniem wszystkich możliwych najgorszych cech i największych wad Ameryki: sterowalności oraz mylnego przekonania o własnej wyższości.
Show odstawione przez Trumpa i jego wspólników, było klasycznym pokazem hipokryzji, do którego zdołano nas już niestety przyzwyczaić w trakcie kolejnych lat globalnej dominacji Pax Americana. Był to pokaz hipokryzji i podwójnych standardów moralnych- spektakl w którym jedno globalne mocarstwo, nie licząc się z konsekwencjami i opinią innych państw, brutalnie prze do agresywnej wojny. Wojny bez zasad. Wojny tym bardziej obrzydliwej, bo planowanej nie w celu obrony własnych granic czy obywateli, lecz w imię interesów międzynarodowej finansjery i krajowych magnatów zbrojeniowych, ciągnących zyski ze śmierci i zniszczenia. Dlaczego po raz kolejny mamy ginąć i cierpieć za tak plugawe sprawy? Nie stać nas na nic lepszego?
Znowu, jako zwykli ludzie i uważni obserwatorzy, jesteśmy w stanie na własne oczy zobaczyć, na czym polega wyjątkowość czasów, w których przyszło nam dzisiaj żyć. Musimy być tego świadomi, że już wkrótce zostaniemy wrzuceni w sam środek medialnego bagna i propagandy prowadzonej ze wszystkich stron świata. Jej cel będzie tylko jeden; przekonać nas do przyjęcia i poparcia interesów Wielkiego Brata- czy jesteśmy gotowi na taką sytuację? Jak na nią odpowiemy? Przeciwstawimy się jej czy może po raz kolejny pójdziemy ślepo zapatrzeni w zachodnie standardy które nie istnieją i w fałszywe wartości, których nawet oni sami nie przestrzegają? Iran, czy tego chcemy czy nie, stanie się już wkrótce kolejnym punktem zapalnym na mapie współczesnego świata. Wschodnia Ukraina, Syria, Iran, Irak, Morze Południowochińskie- każde miejsce gdzie wrogie sobie mocarstwa, stają po przeciwnych stronach barykady, nie dbając o los zwykłych ludzi, staje się pewnego rodzaju pęknięciem, które skutkuje destabilizacją całej struktury stosunków międzynarodowych. Czyni to ją podatną na dynamiczne przemiany oraz modyfikacje, a charakter ogółu budujących ją relacji i stosunków, w takiej sytuacji stanie się o wiele bardziej nieprzewidywalny.
Jakie możemy stąd wyciągnąć wnioski? Po pierwsze: kolejny raz rywalizacja globalnych mocarstw, oraz jej niszczący wpływ na nasze otoczenia, nasuwa nam czytelny wniosek dotyczący konieczności wskrzeszenia bądź wypracowania zupełnie nowego i awangardowego myślenia w polityce międzynarodowej. Chodzi tu o potrzebę znalezienia i zastosowania pewnego rodzaju Trzeciej Drogi: spójnej i realnej alternatywy poglądowej oraz doktrynalnej, opartej na właściwych nam zasadach i kulturze, która umożliwi zarówno krajom europejskim, jak i krajom Bliskiego Wschodu oraz Azji, znalezienie pomysłu na własne istnienie oraz rozwój, przebiegający z daleka od linii wpływów oraz interesów obcych mocarstw i potęg. Przeciwko bezczelności i głupocie Stanów Zjednoczonych- powinniśmy przeciwstawić zjednoczony blok krajów chcących w spokoju żyć i się rozwijać. Jedność- przeciwko imperializmowi, bez względu na jego kolor oraz polityczne afiliacje. Jedność będąca kluczem do wszystkiego. Fundamentem lepszego świata dla nas wszystkich.
Po drugie: każda taka sytuacja, niesie często za sobą palącą pokusę by stwierdzić, że wydarzenia o których tutaj pisze, nie powinny nas w ogóle obchodzić, a zwykli ludzie tacy jak my nie mają na nie wpływu. Jednak to co się dzieje dzisiaj wokół nas, niesie za sobą ogromny obowiązek. Wezwanie do odpowiedzialności i rozumności. Do bycia otwartym nie tylko na to co dzieje się w naszych krajach, lecz także poza nimi. Do dostrzegania skomplikowanych procesów i do odpowiadania na nie. Musimy się nauczyć reagować. Dostosowywać swoje metody do nowych wyzwań i problemów, z którymi dotąd jeszcze nie musieliśmy się mierzyć. Decyzja Trumpa, nawet jeśli nie zmieniła formalnie reguł prowadzenia tej gry, to z pewnością zmieni je w ciągu następnych lat. Czy jesteśmy gotowi?
Globalnej destabilizacji nie da się określić jednoznacznie jako pozytywnego czy negatywnego zjawiska. Cierpliwa i wnikliwa analiza historii świata, każe nam się raczej skłonić do wniosku, że ma ona w swej istocie charakter raczej nieuchronny. To od nas, wolnych ludzi nie tylko z Europy, lecz także z całego świata; zależy to w jakim kierunku pójdą związane z nią zmiany. W jakim świecie obudzimy się za jakiś czas.
Jedynie głupiec będzie uczestniczył w grze, która ma już nowe zasady, obstając wciąż przy starych regułach.
Nie wolno nam tak zrobić. My musimy być inni!